Dziadków nie znałam. Ojciec mojej matki zmarł, gdy ta miała dwa lata. Ojciec mojego ojca umarł niebawem po tym, jak jego najmłodszy syn zginął pod kołami pociągu. Nieszczęśliwy wypadek, z którym dziadek podobno nigdy się nie pogodził. O dziadkach niewiele się w moim domu mówiło. „Przykre wspomnienia”, powtarzał ojciec, wymawiając się w ten sposób od opowieści o czasach swojej młodości. Pamiętam natomiast obie babcie. Były już staruszkami, przynajmniej tak mi się wydawało, gdy byłam nastolatką. Babcia ze strony mamy przez wiele lat przykuta była do fotela, z trudem docierała do łazienki, by w ostatnich miesiącach życia stać się zupełnie niepełnosprawną. Matka mojego taty – kobieta niewykształcona, jednak o dużej wiedzy życiowej – sprawiała wrażenie surowej, lecz zarazem zatroskanej losem swoich dzieci i wnuków.
Mam wiele wspomnień związanych z jedną i drugą babcią, jednak teraz, po latach od ich śmierci – kiedy jestem dorosła i z obawą patrzę, jak moi rodzice się starzeją – przychodzą mi do głowy głównie obrazy związane ze schyłkiem ich życia. Nie zapomnę słów matki mojego ojca, gdy – nie wstając od wielu tygodni z łóżka, zmorzona przez komplikacje po zapaleniu płuc – wspominała, że jest wdzięczna Bogu za długie życie, że się nażyła, że nie ma na co narzekać. Słuchałam wówczas jej słów, myśląc o tym, że wygląda na w pełni pogodzoną z losem, z nadchodzącą śmiercią. Zastanawiałam się, czy dziewięćdziesiąt lat to właśnie ten moment, w którym każdy jest gotowy odejść – czy jest to uczucie uniwersalne. Napłynęły wtedy wspomnienia matki mojej mamy, która przeczuwała zbliżający się koniec, zdawało się toteż, że rękoma i nogami trzyma się życia. W amoku, na granicy świadomości – zalewała się łzami, bojąc się, że to jej ostatnie chwile.
Przemyślenia te wróciły, kiedy rozpoczęłam wędrówkę przez życie z bohaterem Ucha Igielnego. Jednak konfrontacja ze zbliżającą się śmiercią to tylko jeden z wielu poruszanych przez Myśliwskiego tematów, kolejny – równie istotny, trapiący ludzkość od wieków – to walka człowieka z upływającym czasem. Według bohatera powieści ludzie dzielą się na tych pogodzonych z losem i na tych, którzy za wszelką cenę próbują trwać w młodości. Potwierdzeniem tej walki jest rozwijająca się w zawrotnym tempie medycyna estetyczna, której głównym celem jest zatrzymanie, a często nawet cofnięcie wskazówek zegara. Naszym oczom ukazują się coraz bardziej oszpecone twarze celebrytów inwestujących w swoje dobre samopoczucie, jednak zamiast podziwu fanów – wzbudzają żal. Obserwacje Myśliwskiego skłaniają do refleksji, czy pstrokate, kuse stroje i oryginalne zachowanie osób w zaawansowanym wieku to ekscentryzm, czy raczej walka o udowodnienie innym, że starość to zjawisko im obce (czy użycie przeze mnie określenia „w zaawansowanym wieku” zamiast „starych” to również próba oszukania czasu?).
Ucho igielne nie tylko przez obrazy fabularne, ale także przez styl przywołuje wspomnienia rodziców naszych rodziców. Gawędziarski ton opowieści, charakterystyczny dla osób starszych, doświadczonych życiem, mających wiele do powiedzenia, nadaje całej historii wymiar opowieści snutej przez naszych przodków. „Jakbym słyszała mojego dziadka”, podsumowała moja przyjaciółka, gdy podsunęłam jej pod nos fragment powieści. Dzięki temu dziadkowi-opowiadaczowi historia staje się bardziej bezpośrednia, a obrazy żywsze. Przeżywamy opowiadane wydarzenia, jakby dotyczyły kogoś nam bliskiego, jakbyśmy byli wprost zaangażowani w los bohaterów.
Historia mężczyzny przechodzącego przez ucho igielne – punkt, w którym spotykają się życie i śmierć, młodość i starość – to również rozważania o życiu tu i teraz, w warunkach, na jakie nie mamy wpływu. Skrajna bieda czy wszechobecny lęk w czasie wojny nie wypaliły w człowieku determinacji do ochrony wartości nadrzędnej – życia. Jest to także opowieść o miłości, rodzinie, dbaniu o siebie nawzajem, o pomocy bliźniemu w czasach najtrudniejszych.
Mam wrażenie, że w Uchu Igielnym każdy znajdzie coś dla siebie, wydobędzie z utworu treści dla siebie najistotniejsze. Dla jednych, w tym dla mnie, są to rozważania na temat relacji człowiek-czas, dla innych – skarbnica złotych myśli o rodzinie lub refleksje o życiu w peerelowskiej rzeczywistości. Jeszcze inni mogą doszukać się rozważań o sztuce, bo przecież wielkie stopy artysty, wyeksponowane na obrazie namalowanym na jego cześć, to przyczynek do zastanowienia się nad zagadnieniem artyzmu (jest to też fragment powieści, który wywołuje głośny śmiech). Myśliwski – kolejny raz – daje czytelnikowi powieść wielowymiarową, symboliczną, wypełnioną ciepłem, ale i piołunem, przenikliwością i wiedzą, a raczej domysłami dotykającymi życia, a opowiedziana historia rezonując w umyśle czytelnika, zostaje z nim na długo. Możliwe, że na zawsze.
* Jeśli spodobał ci się powyższy esej z elementami recenzji literackiej, przeczytaj nasz inny artykuł w podobnym tonie – będący przemyśleniami po lekturze książki o losach paryskiej kurtyzany.